niedziela, 20 marca 2016

Zapowiedź.

Ze względu na szybko rozwijający się blog z zamówieniami ff, niestety jestem zmuszona zawiesić na pewien czas ten blog.
Zapraszam do składania zamówień w zakładce ZŁÓŻ ZAMÓWIENIE, wyrażania swojej opinii w komentarzach oraz podejmowania współpracy na ffpart.blogspot.com.
Pozdrawiam, założycielka.

czwartek, 10 marca 2016

Rozdział 30. - "Po to abym mogła za­pamiętać każdą se­kundę chwi­li, w której ob­da­rowałeś mnie pier­wszym pocałunkiem."

Zajęliśmy miejsce przy barze, zamawiając piwo. Po niecałej godzinie klub wypełniało mnóstwo ludzi. Biorąc kolejne piwo w rękę, usiedliśmy w specjalnej, wcześniej zamówionej loży. Kilka łyków pozwoliło mi na otwartość.
- Przepraszam, ale przyznam, że nie widziałam cię wcześniej w naszej firmie. - powiedziałam. Widziałam jak chłopak zaczyna się uśmiechać.
- Rozumiem dlaczego. Zostałem przeniesiony z korporacji w Korei. - przyznał.
- Zapewne nie było łatwo Ci się zaaklimatyzować ? - zapytałam.
- Miałem z tym problem, masz rację, ale teraz wiem, że trafiłem w dobre ręce. - był strasznie miły. Skończyłam piwo i odsunęłam od siebie kufel. - Czego się jeszcze napijesz ?
- Zaproponuj coś. - powiedziałam. Luhan poszedł do baru, wracając z tacą pełną kieliszków.
- Bruderszaft ? - spytał chłopak, unosząc kieliszek w górę. Przełożyłam rękę przez jego ramię i wypiłam zawartość kieliszka. Odłożyłam szkło i poczułam jego ciepłą dłoń, na swoim kolanie. - Może zatańczymy ?
Złapałam za jego dłoń i wyciągnęłam go na parkiet. Luhan okręcił mnie i przyciągnął do siebie. Gdy tylko moje ciało dotknęło jego, spojrzałam w górę. Uśmiech, który gościł na jego twarzy, sprawił, że poczułam nieodpartą chęć pocałowania chłopaka. Spojrzeliśmy sobie w oczy, zaczynając poruszać się w rytm muzyki. Gdy tylko jego ręka powędrowała na moje plecy, chłopak stanął bez ruchu. Spojrzałam na niego i odwróciłam się, podążając wzrokiem za osobą, którą wypatrzył w tłumie.
- Sehun. - powiedziałam pod nosem i chwyciłam mocno rękę Lu. Nie zdążyłam odwrócić się w jego stronę, kiedy zostałam pociągnięta z dużą siłą w tłum. Po chwili znalazłam się na tyłach klubu. Wyrwałam się z mocnego uścisku, pocierając dłoń.
- Przepraszam, nie powinienem cię tutaj zabierać, pan Oh...
- Pan Oh, pan Oh, a wiesz co pan Oh zrobił ?! - przerwałam mu, krzycząc. - Pan Oh zabawiał się z jakąś lalunią za moimi plecami. - zacisnęłam zęby i zamrugałam kilka razy. Za wszelką cenę chciałam być twarda. Lu podszedł do mnie i szybko mnie przytulił.
- Nie chciałem nic złego. - powiedział cicho. - Jeśli będziesz chciała, wróć ze mną do domu, pomogę Ci chociaż w ten sposób.
Bez słowa oderwałam się od Luhana i zaczęłam iść w stronę ulicy. Chłopak dobiegł do mnie i stanął mi na drodze.
- Proszę. - wyciągnął do mnie rękę. Na prawdę chciałam z nim iść, spędzić ten wieczór bez smutku, ale sumienie wypalało mi dziurę w brzuchu. Po chwili wahania, chwyciłam jego dłoń i poszłam za nim do samochodu. Lu był wstawiony, a mimo tego nie bał wsiąść za kierownicę. Po kilku minutach dojechaliśmy pod niewielki dom jednorodzinny, po czym wysiedliśmy z auta i weszliśmy do środka. Zdjęłam szpilki i ustałam na białych kafelkach. Gdy tylko na korytarz wbiegł wielki pitbull, odruchowo cofnęłam się do tyłu, wpadając na Luhana. Chłopak stanął przede mną i pogłaskał psa, który po chwili zniknął za rogiem korytarza. Lu delikatnie chwycił moją dłoń i pociągnął mnie za sobą. Schodząc po schodach zaczęłam czuć się niepewnie. Miałam wrażenie, że wszystko zaczyna się kręcić, a ja tracę równowagę. Gdybym wiedziała, że będę tak świrować po kilku kieliszkach, nigdy bym ich nie ruszyła. Gdy tylko znaleźliśmy się na dole, Lu popchnął mnie, dociskając swoim ciałem do ściany. Mój oddech pogłębił się, a jego serce przyśpieszyło.
- Mam na Ciebie niesamowitą ochotę, odkąd tylko zobaczyłem cię w firmie. - powiedział. Jego oddech delikatnie muskał moją szyję. Jego usta złożyły pocałunek na moim obojczyku. Złapałam go za podbródek i przyciągnęłam jego twarz do swojej. Szybkim ruchem złączyłam nasze usta w jedno. Jego wargi były miękkie i namiętne. Chłopak mocniej naparł na moje ciało, dociskając je do ściany. Złapałam jego koszulkę i jednym ruchem podciągnęłam ją do góry, odsłaniając tym samym jego muskularny tors. Jego ręce powędrowały na moje pośladki, seksownie je ściskając. Chłopak odciągnął mnie od ściany, popchnął drzwi i idąc na przód, pchał mnie w stronę łóżka. Gdy moje ciało przylegało już do pościeli, Lu pozbawił mnie spodni i bluzki, zostawiając mnie tym samym w bieliźnie. Zacisnęłam paznokcie na jego skórze, wbijając się w nią boleśnie. Chłopak ucałował moją szyję i zdjął spodnie, po czym znów wrócił na łóżko. Jego przyrodzenie delikatnie musnęło moje krocze, powodując falę podniecenia. Jego ciało swobodnie leżało na moim, a ja nie miałam nic przeciwko jego obecności. Jego dłoń musnęła moje włosy, a zęby delikatnie przygryzły ucho. Zachichotałam. Dłoń Lu zjechała na moje biodra, przesuwając się na moje koronkowe majtki. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Luhana. Na jego twarzy nadal widniał uśmiech. Kolejny raz chłopak złączył nasze usta w pocałunku. Słysząc szelest, podniosłam się, opierając na łokciach. Spojrzałam w stronę drzwi, nikogo tam nie zauważając. Odwróciłam się do chłopaka i spojrzałam na niego. Przez myśl przeleciało mi kilka ostatnich chwil. Popatrzyłam na swoje ciało i z powrotem na chłopaka. Miałam wrażenie, że zaraz zapadnę się pod ziemię.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam na www.ffpart.blospot.com

niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 29. - "Wczo­raj zno­wu pa­dał deszcz; w moim mieście w twoim też"

*Shus, 3 dni później*
Usiadłam wygodnie w fotelu i zapięłam pas. Miałam żal do Sehuna, że odleciał wczorajszego dnia.
Podróż minęła mi w ciszy i spokoju. Gdy w końcu wsiadłam do auta, wyjęłam telefon i wystukałam numer mojego faceta. Kilka sygnałów potwierdziło moje obawy. Odpaliłam więc samochód i ruszyłam w stronę przepełnionego od dawna miasta. Lotnisko znajdowało się godzinę jazdy samochodem, a do centrum ponad dwie. Włączyłam radia, słuchając popołudniowych wiadomości. Skręciłam do baru, kupując jedzenie dla Sehuna i siebie, po czym wróciłam do samochodu, z zamiarem pojechania do firmy.
Gdy tylko znalazłam się przy budynku, zaparkowałam na parkingu i udałam się do środka. Przywitałam się z sekretarką, weszłam do windy i pojechałam na 36 piętro. Gdy tylko skierowałam się do biura Sehuna, zaczepił mnie jakiś chłopak.
- Tak ? - spytałam, wpatrując się w nieznajomego. Zastanawiałam się, czy od dawna jest tutaj pracownikiem, przypominając sobie, że nigdy go nie widziałam.
- Mogłaby mi pani wskazać, który projekt jest lepszy ? - spytał, wyciągając do mnie segregator i wskazując na dwa oddzielne projekty.
- Jestem pewna, że ten. - wskazałam palcem na zestaw numer jeden. Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Dziękuję, miłego dnia. - powiedział i odszedł. Wzruszyłam ramionami, nie zakrzątają sobie tym głowy, złapałam za klamkę od biura. Weszłam do środka i spostrzegłam Sehuna przy biurku.
- Dlaczego nie odbierałeś telefonu ? - spytałam. Byłam rozczarowana jego zachowaniem.
- Shus, usiądź, dobrze ? - wskazał na fotel przed biurkiem. Podeszłam do fotela, usiadłam w nim i spojrzałam na mojego chłopaka. - Bateria mi padła.
- To nie jest wytłumaczenie mój drogi. Co się z Tobą dzieje ostatnio ? Jesteś jakiś dziwny. - postawiłam obiad na fotelu obok. Sehun wyglądał na zdezorientowanego.
- Muszę Ci o czymś powiedzieć. - zaczął.
- Słucham ? - spytałam.
- Mam romans. - przyznał. Gdy tylko usłyszałam jego słowa, cały świat legł w gruzach. Ścisnęłam w dłoniach płaszcz i przełknęłam ślinę. Miałam wrażenie, że ruszę zaraz na niego, krzycząc i płacząc. Miałam ochotę go zabić.
- Co masz ? - spytałam zduszonym głosem. Sehun wstał z fotela i zaczął kierować się w moją stronę. Pośpiesznie podniosłam się, złapałam torbę z jedzeniem i skierowałam się do drzwi. Sehun ruszył za mną, złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
- Proszę, Shus, zaczekaj. - powiedział. - Daj mi wyjaśnić.
- Puść mnie. - powiedziałam zła i szarpnęłam ręką. Udało mi się ją uwolnić. - Ty świnio. - wysyczałam przez zęby, wymierzając mu policzek. - Z nami koniec. - trzasnęłam drzwiami od biura i skierowałam się na dół. Torba szeleściła mi w rękach, kiedy wsiadałam do winy.
Na niższym piętrze do windy wsiadł chłopak, który zaczepił mnie na korytarzu. Byliśmy już na parterze, kiedy odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
- Dziękuję pani za pomoc. - powiedział.
- Nie ma za co. - odpowiedziałam i ścisnęłam rękę. - Masz może ochotę coś zjeść ? - spytałam, przypominając sobie o torbie z jedzeniem.
- Wydaję mi się, że powinna pani zjeść z panem Oh. - powiedział.
- Nie zawracajmy mu głowy. - powiedziałam. - Zrób mi tą przyjemność i zjedz ze mną.
- Nie jestem pewny czy to dobry pomysł pani Swarowsky. - powiedział. Cały czas zastanawiałam się dlaczego chłopak tak dobrze mnie zna.
- Na prawdę, pan Oh jest zajęty, a nie chciałabym żeby coś się popsuło. - powiedziałam, przekonując go do mojej racji.
Chłopak w końcu uległ i skierowaliśmy się do pustej już stołówki. Rozłożyłam sushi na stole i podałam mu pałeczki. Chłopak niepewnie wziął kawałek do buzi. Wpatrywałam się na niego przez chwilę i sama spróbowałam kawałka. Nigdy nie przepadałam za sushi, ale dziś byłam głodna i mogłam zjeść wszystko. Gdy tylko skończyliśmy obiad, do chłopaka podszedł jakiś mężczyzna.
- Przepraszam pani Swarowsky. - zwrócił się do mnie. - Mógłbym na chwileczkę poprosić Luhana ?
- Tak. - odpowiedziałam. Luhan odszedł kawałek od stolika i wdał się w rozmowę z mężczyzną. Wiec tak miał na imię. - pomyślałam i posprzątałam po jedzeniu. Gdy tylko mężczyzna odszedł, Luhan wrócił z szerokim uśmiechem.
- Dziękuję za przepyszne sushi i radę. Dzięki pani dostałem awans. - powiedział Luhan. Jego otwartość i delikatność zwróciła moją uwagę. - Jeśli nie miałaby pani nic przeciwko, chciałbym zaprosić panią na kawę. - zaproponował. Spojrzałam na niego. Podniosłam się z krzesełka i podeszłam bliżej niego.
- Jeśli zamiast kawy, będzie to piwo, dziś wieczorem, jestem za. - powiedziałam. Luhan wyglądał na zdziwionego.
- Przepraszam, ale pan Oh, nie będzie zadowolony. - powiedział nagle. Miałam dość poruszania tematu tego osła.
- Pan Oh pracuje do późna. - powiedziałam.
- No dobrze więc pójdźmy na piwo, dziś wieczorem. - przyznał. - Pasuje pani na 20 ?
- Mów mi Shus. - uśmiechnęłam się. - Oczywiście.
- Więc 20 w Lucky Stars pa-...Shus. - speszył się. Ukłonił mi się i zniknął za filarami. Wyszłam z firmy, wsiadłam do samochodu i pognałam do mieszkania Sehuna. Gdy tylko byłam na miejscu, wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się i ubrałam podarte jeansy i szarą koszulkę z dekoltem. Wiedziałam, że jeśli Sehun zobaczy mnie w takim stroju, będzie zły. Miałam ochotę wywołać w nim uczucia, które nigdy nie towarzyszyły mu w związku ze mną. Włożyłam czerwone szpilki, zabrałam czarną kopertówkę i spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze 2 godziny do wyjścia. Włączyłam więc telewizor i usiadłam na kanapie. Gdy tylko usłyszałam dźwięk powiadomienia, wyjęłam telefon z kopertówki i spojrzałam na ekranik. Kilka nieodebranych połączeń od Sehuna. Wykasowałam wszystkie powiadomienia, wyłączyłam dźwięki i schowałam telefon. Dobiegała godzina 20, kiedy wyszłam z mieszkania i skierowałam się w stronę klubu. Byłam niedaleko, kiedy ktoś złapał mnie za plecy. Nie zdążyłam się odwrócić, a obok mnie szedł już Luhan. Miałam wrażenie, że idę z kimś innym. Jego czarna kurtka, biała koszulka, przez którą widać było zarys mięśni i czarne spodnie, sprawiały, że wyglądał pociągająco.
- Cześć. - powiedział z uśmiechem.
- No witaj. - odpowiedziałam. - Zadowolony z awansu ?
- Nawet nie wiesz jak. - widziałam, że był bardzo zadowolony z powodu jego sukcesu. Doszliśmy do klubu, kiedy chłopak otworzył przede mną drzwi. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, impreza dopiero się rozkręcała.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam do czytania zamówionych ff z idolami (k-pop), na stronie http://ffpart.blogspot.com
Pozdrawiam, założycielka.

środa, 2 marca 2016

Rozdział 28. - Są drzwi które zamykają się za wcześnie, oraz takie które zamykają się za późno.

- Przepraszam. - wypowiedział na początek. - Tak bardzo cię przepraszam Norene.
Płacz Shin-hye przeciął jego słowa. Chłopak odwrócił głowę w stronę salonu zaskoczony. Ruszył w stronę płaczu dziecka, a ja pobiegłam za nim. Wszedł za próg i stanął bez ruchu. Podeszłam do maleńkiej i wyjęłam ją z nosidełka. Pobujałam delikatnie ramionami i włączyłam kołysankę, którą nagrał dla niej Kyungsoo. Maleńka od razu się uspokoiła. Spojrzałam na bruneta, który nadal stał bez ruchu.
- Usiądź, proszę. - wskazałam na fotel. Chłopak posłusznie usiadł, a na jego twarzy widocznie  namalował się smutek. Odsunęłam nosidełko i usiadłam z małą na sofie. Shin-hye spojrzała na bruneta i wyciągnęła do niego rączki. Mój wzrok powędrował na chłopaka. Brunet przyglądał się maleństwu. Wstałam, podsunęłam się do niego i delikatnie położyłam mu dziecko w ramionach. Kwiaty z jego dłoni wypadły na podłogę, a on trzęsącymi się rękoma objął maleństwo. Po jego policzkach poleciały łzy, a jeg ręka pogładziła policzek Shin-hye.
- Jak ma na imię ? - wydukał i spojrzał w moją stronę.
- Salari Shin-hye. - odpowiedziałam. Uśmiechnął się przez łzy, a jego wzrok wrócił z powrotem do maleńkiej.
- Ślicznie. - stwierdził. Czułam, że pęka mi serce. - Norene, weź ją, proszę. - wydukał po chwili. Zabrałam Shin-hye i wsadziłam ją z powrotem do nosidełka, które położyłam na stół. Chłopak przysiadł się obok mnie i głęboko westchnął, ocierając łzy wierzchem dłoni.
- Mógłbyś mi powiedzieć, co Cię tutaj sprowadza ? - zapytałam w końcu. Odkąd się pojawił, pytanie kłębiło się w mojej głowie.
- Przyjechałem cię zobaczyć. - powiedział cicho - Chciałem cię tez przeprosić za to co Ci zrobiłem. Za całe to zło.
- Channie. - przerwałam mu. Brunet wlepił wzrok w moje oczy. - Ja nie mam do Ciebie żalu. Rozumiem, postąpiłeś tak, a nie inaczej. - miałam wrażenie, że usprawiedliwiam jego zachowanie i od nowa staję się jego ofiarą. - Dziękuję Ci za naszą córkę. - spojrzałam na maleństwo w nosidełku - To ona daje mi najwięcej siły.
- Tak bardzo przepraszam. - powiedział nagle Chanyeol i niespodziewanie mnie przytulił. Trwało to może kilka minut, może sekund. W jego ramionach zawsze czułam się inaczej. Może moja miłość do niego nie zniknęła na zawsze. Może chciałam wrócić. W końcu łączyło nas dziecko i coś, czego nie mogłam opisać. To uczucie pozwoliło mi wybaczyć mu całą krzywdę, której doświadczyłam z jego strony. Brunet oderwał się ode mnie, włożył rękę do kieszeni i wręczył mi małą kartkę. - To mój pierwszy prezent. - powiedział. Złapał kwiaty w rękę i podarował mi je ze słowami: - To mój drugi prezent. - po chwili ujął moją twarz i niepewnie schylił się nade mną. Wiedziałam co było jego trzecim prezentem. Kochałam Kaia, ale to co przyciągało mnie w Channim było zbyt silne. Nie mogłam powstrzymać ani jego, ani siebie. Brunet zatopił się w moje usta, namiętnie całując. Poczułam przypływ adrenaliny, mimo tego jasna poświata zaczęła robić się krwistoczerwona, a moje serce zaczęło niebezpiecznie przyśpieszać. Odepchnęłam Chanyeola od siebie i wstałam szybko z kanapy.
- Ja cię nie kocham ! - krzyknęłam roztrzęsiona. Miałam wrażenie, że stoję nad urwiskiem i w każdym momencie mogę spaść w dół. Chanyeol podniósł się z kanapy, mocno mnie przytulił.
- Wybacz mi, ale ja nie mogę o Tobie zapomnieć. - przyznał. Odsunął się ode mnie, ucałował w czoło Shin-hye, odwrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia. Otarłam czoło i ruszyłam za nim.
- Chanyeol ! - krzyknęłam, wybiegając na korytarz. Brunet stanął bez ruchu, a po chwili odwrócił się powoli, wbijając wzrok w moją osobę. Czułam, że robię błąd. Z każdą minutą robiłam błąd za błędem. Zamknęłam oczy i rzuciłam mu się na szyję.

*Kai*
Wszedłem przez drzwi najciszej jak mogłem. Chciałem zrobić Norene niespodziankę. Gdy tylko zobaczyłem plecy chłopaka i wiszącą na nim moją dziewczynę, wpadłem w szał. Mimo tego nie ruszyłem się. Oczy Norene otworzyły się i spojrzała na mnie, nie odczepiając się od bruneta. Miałem odepchnąć chłopaka, ale Norene zaczęła mówić.
- Nie wiem co się ze mną dzieje. - przyznała. Czekałem co powie. Chciałem wiedzieć o co w końcu chodzi. - Wybaczyłam Ci wszystko. - powiedziała głośno. Jej wzrok cały czas był wbity we mnie. - Nie chcę żebyś już kiedykolwiek mnie okłamał. Nie chcę żebyś mnie skrzywdził. Nie umiem przejść obok Ciebie obojętnie. - serce waliło mi jak oszalałe. Czułem, że zaczynam tracić moją ukochaną. Na policzkach dziewczyny pojawiły się łzy. - Chanyeol, nigdy nie chciałam żebyś cierpiał. Zawsze myślałam, że wszystko co robiłeś, było dla mnie dobre. W czasie ciąży, zrozumiałam jednak jedno. Tak na prawdę nie mogłeś mnie nigdy pokochać, rozumiesz ? - spytała. Zatrzymała się, jakby oczekiwała odpowiedzi.
- Ko...
- Nie. - przerwała mu stanowczo. - Ty nie kochasz mnie, ja nie kocham Ciebie. Uwierz mi, tak będzie łatwiej. - jej policzki błyszczały od łez, które zdążyły już wyschnąć.
- Park. - powiedziałem stanowczo. Chłopak odwrócił się w moją stronę i stanął na przeciwko. Miałem wrażenie, że jest zdruzgotany. Nie powiedziałem ani słowa, bo chłopak przeszedł obok mnie i wyszedł bez słowa. Norene nie było już na korytarzu. Dziewczyna z nosidełkiem w ręku przystanęła u dołu schodów, wymieniając ze mną spojrzenie pełne smutku. Odwróciła głowę, wchodząc w ciszy do góry. Chwyciłem zakupy, wniosłem je do kuchni i rzuciłem na stół. Próbowałem opanować gniew, po chwili jednak uderzyłem pięścią w blat kuchenny. Poczułem ból w dłoni i opierając się na łokciach, przeczesałem włosy palcami. Byłam wściekły i smutny. Norene i Shin-hye były dla mnie całym światem. Musiałem coś zrobić. Wykonałem kilka potrzebnych telefonów, rzuciłem kurtkę na krzesło w kuchni i wbiegłem na górę. Miałem tylko nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam na ostatnią część ff o Chanyeolu (Exo) oraz zachęcam do składania zamówień na stronie ff: www.ffpart.blogspot.com

poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 27. - Są też słowa obojętne, które wypowiedziane przez Tą osobę nabierają zupełnie innego znaczenia.

- Shus, Sehun ? - spojrzałam na nich. - Mieliście wrócić za kilka miesięcy.
- Norene, Ciebie też miło widzieć. - zaśmiała się Shus, podchodząc do mnie i Shin-hye. Spojrzała na małą z uśmiechem. - Jaka słodziutka. - stwierdziła i wyciągnęła rękę w stronę Sehuna. Blondyn podszedł do nas i również szeroko się uśmiechnął.
- Piękna po mamusi. - powiedział. Uśmiechnęłam się, a Shin-hye zaczęła znów grymasić. Przewracała małymi oczkami i machała nerwowo rączkami. Przeprosiłam Shus i usiadłam na kanapie, podtrzymując maleńką i zaczynając ją karmić.
- Co się stało, że wróciliście tak szybko ? - spytałam.
- Przyjechaliśmy zobaczyć Shin-hye i chcieliśmy upewnić się, że wszystko z wami w porządku. - powiedziała z uśmiechem Shus. Od czasu porodu miałam wrażenie, że wyostrzyły mi się wszystkie zmysły. Nic nie umknęło moje uwagę. Dziś również tak było. Wzrok Sehuna, który wpatrywał się w Shin-hye sprawił, że zrobiłam się podejrzliwa.
- A jak praca ? - oderwałam wzrok od Sehuna, kierując go na Shus.
- Radzimy sobie. - odpowiedziała szybko. - A gdzie Kai ?
Dopiero teraz dotarło do mnie, że nie widziałam go odkąd wyszłam w nocy do Shin-hye.
- Wiesz co, sama nie wiem. - odparłam. - Ostatnio bardzo się stara, pomimo tego, że musi pracować od rana do nocy. - stwierdziłam - Może zrobię wam coś do jedzenia, przygotuję pokój ?
- Nie zawracaj sobie nami głowy. - powiedziała Shus. Odstawiłam pustą butelkę Shin-hye, oparłam ją o mój bark i delikatnie poklepywałam po pleckach. - Zostaniemy tu tylko 2 dni. - uśmiech nie schodził jej z twarzy. - Masz teraz Shin-hye na głowie. A po za tym, mamy coś dla Ciebie. - wręczyła mi sporą torbę. - Ciuszki, buciki i akcesoria dla maleństwa. - podniosła się z kanapy. - Musimy już iść, będziemy wieczorem. Pa, kochane. - pożegnała się i wyszła z Sehunem.
- Gdzie jest twój tatuś Shin, hmm? - spojrzałam na maleństwo w moich ramionach. Shin-hye poruszyła rączkami i otworzyła małe usteczka. - Najukochańsza moja. - uśmiechnęłam się i pocałowałam jej cieplutkie czoło. Podniosłam się z kanapy, włożyłam małą do nosidełka, włączyłam jej telewizor i poszłam do kuchni. Skończyłam właśnie obiad, kiedy Shin-hye zaczęła płakać. Rzuciłam łyżkę do zlewu, wytarłam pośpiesznie ręce i pobiegłam do maleńkiej. Wzięłam ją na ręce i delikatnie zaczęłam kołysać. Wyjrzałam przez odsłonięte wyjście na patio i zaczęłam zastanawiać się co przestraszyło moją księżniczkę. Byłam sama w domu i zaczęłam poważnie martwić się o moją córeczkę. Weszłam z nią na górę, przewinęłam ją i z powrotem wróciłam na dół. Włożyłam maleńką do nosidełka i zabrałam ją ze sobą. Maleńka lubiła spędzać ze mną czas, gdziekolwiek nie była. Miałam wrażenie, że jak na swój wiek jest nad wyraz rozwinięta. Umyłam brudne naczynia i zdjęłam fartuszek.
- Kwiatuszek mój. - powiedziałam do Shin-hye, całując jej twarzyczkę. Maleńka wydała z siebie radosny pisk. Zachichotałam łapiąc za rączkę nosidełka i wróciłam z nią do salonu. Ułożyłam nosidełko w fotelu i usiadłam przed nim. - To teraz Shin-hye porozmawia z mamusią. - powiedziałam do niej. Maleńka zaczęła radośnie fikać nóżkami. Mój wzrok powędrował na zegar nad kominkiem. Mijała godzina 16, a Kaia nadal nie było w domu. Mój niepokój przerwał dzwonek do drzwi. Podniosłam się i ucałowałam Shin-hye. - Mamusia zaraz wróci słoneczko. - odpowiedziałam do niej i pod głosiłam "Don't go" Exo, które akurat leciało w radiu telewizyjnym. Shin-hye uwielbiała słuchać swoich wujków, a zwłaszcza Kyungsoo, który zawsze potrafił ją uspokoić. Wyszłam na korytarz, chwyciłam klucze i włożyłam je do zamka. Znów Kai zapomniał kluczy. - pomyślałam. Po chwili jednak moja pewność siebie ustąpiła strachowi. Przekręciłam niepewnie klucz i zatrzaski. Nacisnęłam na klamkę i otworzyłam drzwi. Wysoki brunet stanął przede mną z kwiatami. Zaniemówiłam. Patrzyłam w jego brązowe oczy i zasmuconą twarz.
- Mogę wejść ? - spytał po chwili. Jego widok sprawił, że nie byłam pewna tego co mam zrobić. Po chwili odsunęłam się z przejścia, robiąc mu miejsce. Chłopak wszedł do środka, a ja pośpiesznie zamknęłam drzwi.

sobota, 27 lutego 2016

Rozdział 26. - Przes­tań zba­wiać świat, bo prze­cież świat nie zba­wi Ciebie.

- Może pan odwiedzić swoją narzeczoną i dziecko. Sala 5. - powiedziała pielęgniarka i odeszła do swoich zajęć. Rzuciłem się biegiem do sali numer 5. Gdy tylko wszedłem do środka, moim oczom ukazał się przepiękny widok. Rozczochrana, ale bardzo szczęśliwa Norene leżała podparta na łóżku, a na rękach trzymała maleńkie zawiniątko. Oderwała na chwilę wzrok od zawiniątka i spojrzała ze łzami w moją stronę. Zachęciła mnie głową do podejścia i wróciła wzrokiem do białej kulki w jej rękach.
Podszedłem z wahaniem do jej łóżka. Gdy tylko lekko nachyliłem się nad zawiniątkiem ujrzałem maleństwo. Moje serce zabiło mocniej, a ja mimowolnie usiadłem na krzesełku obok łóżka. Maleństwo poruszyło się w zawiniątku i poruszyło rączkami.
- Salari Shin-hye. - powiedziała cicho Norene. Spojrzałem na jej uśmiech i pocałowałem ją w czoło.
- Pięknie. - stwierdziłem. Miałem wrażenie, że to najpiękniejsza chwila w moim życiu.

*Norene*
Byłam wykończona, ale patrząc na buźkę mojego maleństwa stawałam się coraz bardziej podekscytowana i szczęśliwa.
- Kai ?  - spytałam i spojrzałam na chwilę w jego stronę. Shin-hye delikatnie poruszyła się w rożku, więc zaczęłam delikatnie kołysać ramionami, żeby ją uspokoić. - Chciałbyś wziąć ją na ręce ?
Chłopak spojrzał na mnie wielkimi oczyma. Widziałam, że jego radość przechodzi w niepokój.
- Ona jest taka delikatna kochanie. - powiedział z zawahaniem.
- Przecież wiem, że nic się jej nie stanie, ufam Ci. - powiedziałam i pocałowałam ciepłe czółko mojej córeczki. Miałam wrażenie, że Shin-hye lekko się uśmiecha. Kai wyciągnął trzęsące się ręce w moją stronę, a ja delikatnie ułożyłam dziecko w jego ramionach. Jego męska powłoka pękła. Widziałam jak wpatruje się w twarz mojej córeczki, a po kilku chwilach po jego policzkach płyną łzy.
- Najpiękniejsza chwila mojego życia. - powiedział cicho. Wpatrywałam się w Kaia i poczułam, że teraz na prawdę jestem szczęśliwa. - Kocham was moje księżniczki. - uśmiechnął się do Shin-hye, a później do mnie i oddał mi maleńką. Do sali weszła pielęgniarka. Spojrzałam z nad dziecka na starszawą, uśmiechniętą kobietę przy moim łóżku.
- Zabiorę małą, a pani niech odpocznie. - powiedziała spokojnie. W jej głosie wyczułam radość.
- Dobrze. - powiedziałam oddając małą w jej ręce. Gdy tylko maleńka wyjechała ze sali opadłam na poduszkę.
- Jak się czujesz ? - zapytał Kai. Martwił się.
- Pomimo zmęczenia po porodzie, jestem szczęśliwa. - dopiero teraz dotarło do mnie, że nie mam nawet siły na uśmiech.
- Odpocznij sobie kochanie, zobaczymy się jutro. - powiedział chłopak i pocałował mnie w czoło - Spisałaś się dziś maleńka, kocham cię. - wyszeptał wychodząc ze sali. Zamknęłam oczy, a spokój i cisza, które wypełniały salę sprawił, że usnęłam.

*3 miesiące później*
Płacz mojego dziecka wyrwał mnie ze snu. Zrywając się z łóżka spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 3:12. Wbiegłam do pokoju Shin-hye. Mój wzrok spoczął na chłopaku obok łóżeczka. Brunet siedział w fotelu na biegunach i kołysał maleńką do snu. Delikatnie się uśmiechnęłam.
- Dziękuję. - powiedziałam cichutko. Brunet wyrwał wzrok z twarzyczki małej i spojrzał na mnie. Kąciki jego ust delikatnie podniosły się, tworząc uśmiech.
- Nie ma za co. - odpowiedział - Lubię spędzać czas z maleńką.
- Kyungsoo, na prawdę jestem Ci wdzięczna za opiekę nad małą. - powiedziałam i podeszłam do nich. Uklęknęłam przed fotelem i spojrzałam na córeczkę. Jej buziulka wydała mi się spokojna.
- Pewnie chciałabyś zostać z nią sama. - powiedział Kyungsoo, wstał z fotela i delikatnie podał mi maleństwo. - Dobranoc dziewczyny. - wyszedł z pokoju, zamykając drzwi jak najciszej mógł i zostawił mnie z Shin-hye samą. Usiadłam w fotelu i włączyłam kołysankę nad łóżeczkiem. Mała karuzela zaczęła zataczać powolne koła i nucić cichutko piosenkę. Odłożyłam maleńką do łóżeczka i przykryłam ją kołderką. Usiadłam z powrotem na fotelu i trzymając Shin-hye za rączkę, zasnęłam razem z nią.
Obudziłam się dopiero przed południem. Maleńka ruszała sie niespokojne w łóżeczku. Podniosłam się szybko z fotela i poprawiłam włosy. Shin-hye wydała z siebie dźwięk przypominający ćwierk małych ptaszków. Spojrzałam w jej stronę i uśmiechnęłam się szeroko.
- Wstała moja księżniczka. - wyszeptałam i wzięłam ją na ręce. Przebrałam małej pampersa, ubranka i poszłam z nią do sypialni. Położyłam kocyk dla maleńkiej na łóżku i ułożyłam ją wygodnie na miękkim materiale. Zdjęłam pidżamę, ubrałam czarne legginsy, koszulę, związałam włosy w kok i poprawiłam rzęsy tuszem. Byłam młodą mamą, ale to nie świadczyło o tym, że mam wyglądać jak strach na wróble. Odłożyłam szczotkę i wróciłam do Shin-hye, która zaczęła marudzić.
- Już kochanie, mamusia zaraz cię nakarmi. - powiedziałam. Od tygodnia miałam problem z pokarmem, dlatego mała musiała przestawić się na mleko w proszku. Strasznie mnie to bolało, ale nie mogłam nic zrobić. Wzięłam maleńką na ręce i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni z zamiarem przygotowania mleka dla Shin-hye. Gdy tylko spojrzałam na blat, butelka stała z gotowym mlekiem. Sprawdziłam temperaturę, zabrałam butelkę i skierowałam się do salonu. Przekroczyłam łuk pokoju i to co zobaczyłam sprawiło, że o mało nie upuściłam butelki.

wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 25. - Ostateczną odpowiedzią jest sama, pojedyncza kropka.

- D.O. ale mnie przestraszyłeś. - powiedziałam i wypuściłam w końcu powietrze. - Co Ty do cholery tu robisz ?
- Byłem na spacerze. - odpowiedział szybko, po chwili zaczął sprzątać kawałki stłuczonej szklanki.
- O tej godzinie ? - spytałam zdziwiona. Miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa.
- Ta. - odparł krótko wyrzucając szkło do kosza w kuchni.
- Okej. - powiedziałam pod nosem i wróciłam do salonu. Po chwili dołączył do mnie Kyungsoo. Usiadł na przeciwko mnie i wpatrywał się szerokimi oczyma w mój brzuch. Przez kilka minut nie przywiązywałam do tego uwagi, w końcu po 15 minutach jego wzrok zaczął działać mi na nerwy.
- O co chodzi Kyungsoo ? - zapytałam w końcu. Chłopak oderwał wzrok i przeniósł go na moje usta, a później oczy.
- O nic. - odpowiedział po chwili.
- To czemu tak się patrzysz ? - spytałam poddenerwowana.
- Nie mogę Ci tego powiedzieć. - odparł, jego wzrok zrobił się szklisty - Nie teraz. - podniósł się i bez słowa poszedł do swojego pokoju.
- Co do cholery ? - spytałam sama siebie i obejrzałam się za chłopakiem. Jego zachowanie od jakiegoś czasu było co najmniej dziwne i podejrzane. Nie przejmując się tym wróciłam do Kaia. Nim się obejrzałam zasnęłam na prawym boku.

*7 miesięcy później*
Przez ostatni tydzień miałam problemy z chodzeniem. Stopy spuchły i niesamowicie bolały kiedy próbowałam ustać na nich całym ciężarem ciała. Za 2 tygodnie miałam rodzić, a Shus i Sehun wyjeżdżali na jakąś wycieczkę. Przez kilka godzin wściekałam się i płakałam. Kai sprawił jednak, że szybko przeszedł mi zły humor a na mojej twarzy zagościł uśmiech. Ostatnie dni przed porodem były dla mnie niezwykle stresujące, mimo to Kai cały czas był przy mnie, uspokajał mnie i pilnował. Dzisiejszy dzień zaczął się dość późno. Wstałam i przetarłam oczy. Kolejny dzień bolał mnie kręgosłup. Podniosłam się z łóżka i ku mojemu zaskoczeniu cały ciężar ciała spoczął na moich stopach bezboleśnie. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam spory brzuch.
- Mamusia cię kocha słoneczko. - powiedziałam z radością, założyłam rybaczki, koszulkę i zeszłam na dół. Po drodze związałam włosy w kok i wyjrzałam przez okno w salonie. Dzień był coraz dłuższy, a dni cieplejsze. Szła wiosna, a z nią nowe życie. W kuchni przywitał mnie Kai.
- Witam moje piękności. - powiedział i obdarował mnie słodkim całusem. Spojrzałam na stół, który zastawiony był pysznymi daniami, a na środku tliły się świece.
- A co to za okazja ? - spytałam zdziwiona. Kai męsko westchnął.
- Bez okazji kochanie, usiądź i jedz. - powiedział, cmoknął mnie w policzek i zaprowadził do stołu. Miska zupy i dwa rogaliki wypełniły pustkę w żołądku. Od jakiegoś czasu miałam apetyt, który ciężko było mi zaspokoić. Oblizałam ust i upiłam łyk ciepłej herbaty.
- Dziękuję, było pyszne. - potwierdziłam z uśmiechem. Chłopak odwzajemnił uśmiech delikatnie podnosząc kąciki ust. Wyglądał dziś jak młody bóg. Jego nagi tors unosił się delikatnie z każdym oddechem, poczochrane włosy odstawały w różne strony, a uśmiechnięta twarz sprawiły, że miałam ochotę zaciągnąć go do łóżka. Odgoniłam moje fantazje na bok i poszłam do salonu. Siedziałam w milczeniu i ciszy przez kilkanaście minut, kiedy dołączył do mnie Kai. Fala ciepła jaka przeszła moje ciało sprawiła, że zakręciło mi się w głowie. Wstałam i zaczerpnęłam powietrze opierając się o róg kanapy. Kai złapał mnie pod rękę.
- Poradzę sobie. - powiedziałam, posyłając mu uśmiech.
- Skoro już stoisz kochanie. - zaczął i cicho się roześmiał. Uśmiech nie schodził mu z ust. - Chciałbym cię o coś prosić. - powiedział i uklęknął przede mną. Czas stanął w miejscu. - Zostaniesz moją żoną ?

*Kai*
Norene wpatrywała się we mnie przez kilka minut. Klęknąłem przed nią z pierścionkiem pełen nadziei i pewności, teraz czułem, że coś jest nie tak.
- Nie. - powiedziała cicho dziewczyna. Posmutniałem i zwiesiłem głowę. - Kai, nie o to chodzi. - mówiła szybko. Jej oddech był płytki. Spojrzałem na nią szybko. Norene wyglądała na przerażoną. - Ja rodzę.
Wszystko potoczyło się szybko. Wsadziłem ją do samochodu i ruszyłem do szpitala. Byłem przestraszony jak ona. Łamiąc kilka przepisów drogowych dojechałem w końcu do celu. Wybiegłem po pielęgniarki, które zabrały moją Norene na porodówkę.
Opadłem na krzesełka przed salą i wyjąłem telefon. Trzęsącymi rękoma wykręciłem numer.
- Kai, coś się stało ? - zapytała dziewczyna
- Norene rodzi. - odpowiedziałem. Głos drżał mi ze strachu i podekscytowania.
- Teraz ? - zapytała podniesionym głosem - Proszę cię zadzwoń do mnie jak urodzi, trzymam za was kciuki.
- Dziękuję. - odpowiedziałem, rozłączyłem rozmowę i schowałem komórkę. Zacząłem nerwowo chodzić po korytarzu wyczekując informacji.
[...]
Minęła 20, a nadal nie miałem wiadomości o porodzie. Coraz bardziej martwiłem się o nią i dziecko. Załamany usiadłem na krzesełko i wpatrzyłem się w drzwi prowadzące na sale. Po chwili wyszła zza nich położna. Skierowała się w moją stronę, w momencie znajdując się przede mną. Pośpiesznie wstałem i wpatrzyłem się w kobietę wyczekując odpowiedzi. To co usłyszałem sprawiło, że łzy spłynęły po moich policzkach.