wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 25. - Ostateczną odpowiedzią jest sama, pojedyncza kropka.

- D.O. ale mnie przestraszyłeś. - powiedziałam i wypuściłam w końcu powietrze. - Co Ty do cholery tu robisz ?
- Byłem na spacerze. - odpowiedział szybko, po chwili zaczął sprzątać kawałki stłuczonej szklanki.
- O tej godzinie ? - spytałam zdziwiona. Miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa.
- Ta. - odparł krótko wyrzucając szkło do kosza w kuchni.
- Okej. - powiedziałam pod nosem i wróciłam do salonu. Po chwili dołączył do mnie Kyungsoo. Usiadł na przeciwko mnie i wpatrywał się szerokimi oczyma w mój brzuch. Przez kilka minut nie przywiązywałam do tego uwagi, w końcu po 15 minutach jego wzrok zaczął działać mi na nerwy.
- O co chodzi Kyungsoo ? - zapytałam w końcu. Chłopak oderwał wzrok i przeniósł go na moje usta, a później oczy.
- O nic. - odpowiedział po chwili.
- To czemu tak się patrzysz ? - spytałam poddenerwowana.
- Nie mogę Ci tego powiedzieć. - odparł, jego wzrok zrobił się szklisty - Nie teraz. - podniósł się i bez słowa poszedł do swojego pokoju.
- Co do cholery ? - spytałam sama siebie i obejrzałam się za chłopakiem. Jego zachowanie od jakiegoś czasu było co najmniej dziwne i podejrzane. Nie przejmując się tym wróciłam do Kaia. Nim się obejrzałam zasnęłam na prawym boku.

*7 miesięcy później*
Przez ostatni tydzień miałam problemy z chodzeniem. Stopy spuchły i niesamowicie bolały kiedy próbowałam ustać na nich całym ciężarem ciała. Za 2 tygodnie miałam rodzić, a Shus i Sehun wyjeżdżali na jakąś wycieczkę. Przez kilka godzin wściekałam się i płakałam. Kai sprawił jednak, że szybko przeszedł mi zły humor a na mojej twarzy zagościł uśmiech. Ostatnie dni przed porodem były dla mnie niezwykle stresujące, mimo to Kai cały czas był przy mnie, uspokajał mnie i pilnował. Dzisiejszy dzień zaczął się dość późno. Wstałam i przetarłam oczy. Kolejny dzień bolał mnie kręgosłup. Podniosłam się z łóżka i ku mojemu zaskoczeniu cały ciężar ciała spoczął na moich stopach bezboleśnie. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam spory brzuch.
- Mamusia cię kocha słoneczko. - powiedziałam z radością, założyłam rybaczki, koszulkę i zeszłam na dół. Po drodze związałam włosy w kok i wyjrzałam przez okno w salonie. Dzień był coraz dłuższy, a dni cieplejsze. Szła wiosna, a z nią nowe życie. W kuchni przywitał mnie Kai.
- Witam moje piękności. - powiedział i obdarował mnie słodkim całusem. Spojrzałam na stół, który zastawiony był pysznymi daniami, a na środku tliły się świece.
- A co to za okazja ? - spytałam zdziwiona. Kai męsko westchnął.
- Bez okazji kochanie, usiądź i jedz. - powiedział, cmoknął mnie w policzek i zaprowadził do stołu. Miska zupy i dwa rogaliki wypełniły pustkę w żołądku. Od jakiegoś czasu miałam apetyt, który ciężko było mi zaspokoić. Oblizałam ust i upiłam łyk ciepłej herbaty.
- Dziękuję, było pyszne. - potwierdziłam z uśmiechem. Chłopak odwzajemnił uśmiech delikatnie podnosząc kąciki ust. Wyglądał dziś jak młody bóg. Jego nagi tors unosił się delikatnie z każdym oddechem, poczochrane włosy odstawały w różne strony, a uśmiechnięta twarz sprawiły, że miałam ochotę zaciągnąć go do łóżka. Odgoniłam moje fantazje na bok i poszłam do salonu. Siedziałam w milczeniu i ciszy przez kilkanaście minut, kiedy dołączył do mnie Kai. Fala ciepła jaka przeszła moje ciało sprawiła, że zakręciło mi się w głowie. Wstałam i zaczerpnęłam powietrze opierając się o róg kanapy. Kai złapał mnie pod rękę.
- Poradzę sobie. - powiedziałam, posyłając mu uśmiech.
- Skoro już stoisz kochanie. - zaczął i cicho się roześmiał. Uśmiech nie schodził mu z ust. - Chciałbym cię o coś prosić. - powiedział i uklęknął przede mną. Czas stanął w miejscu. - Zostaniesz moją żoną ?

*Kai*
Norene wpatrywała się we mnie przez kilka minut. Klęknąłem przed nią z pierścionkiem pełen nadziei i pewności, teraz czułem, że coś jest nie tak.
- Nie. - powiedziała cicho dziewczyna. Posmutniałem i zwiesiłem głowę. - Kai, nie o to chodzi. - mówiła szybko. Jej oddech był płytki. Spojrzałem na nią szybko. Norene wyglądała na przerażoną. - Ja rodzę.
Wszystko potoczyło się szybko. Wsadziłem ją do samochodu i ruszyłem do szpitala. Byłem przestraszony jak ona. Łamiąc kilka przepisów drogowych dojechałem w końcu do celu. Wybiegłem po pielęgniarki, które zabrały moją Norene na porodówkę.
Opadłem na krzesełka przed salą i wyjąłem telefon. Trzęsącymi rękoma wykręciłem numer.
- Kai, coś się stało ? - zapytała dziewczyna
- Norene rodzi. - odpowiedziałem. Głos drżał mi ze strachu i podekscytowania.
- Teraz ? - zapytała podniesionym głosem - Proszę cię zadzwoń do mnie jak urodzi, trzymam za was kciuki.
- Dziękuję. - odpowiedziałem, rozłączyłem rozmowę i schowałem komórkę. Zacząłem nerwowo chodzić po korytarzu wyczekując informacji.
[...]
Minęła 20, a nadal nie miałem wiadomości o porodzie. Coraz bardziej martwiłem się o nią i dziecko. Załamany usiadłem na krzesełko i wpatrzyłem się w drzwi prowadzące na sale. Po chwili wyszła zza nich położna. Skierowała się w moją stronę, w momencie znajdując się przede mną. Pośpiesznie wstałem i wpatrzyłem się w kobietę wyczekując odpowiedzi. To co usłyszałem sprawiło, że łzy spłynęły po moich policzkach.

1 komentarz:

Unknown pisze...

O Boziu no.... Czemu w takim momencie? :( Mam nadzieję, że z dzieckiem i Norene wszystko w porządku! Czekam na następny! YEHET! <3