wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 7. - Szczęście ma zbyt krótką datę ważności, by odkładać je na czarną godzinę.

Po 3 godzinach, zmieniłam firany i zaczęłam przystrajać ich dormę. Wieszałam ozdoby na karniszu kiedy ktoś z impetem otworzył drzwi i przewrócił szafkę z butami. Zawahała się, serce zabiło mi mocniej, a ja spadłam z parapetu. Krzyknęłam z bólu. Drzwi głośno się zamknęły, a osoba z korytarz znalazła się obok mnie.
- Boże, nic i nie jest ? - zapytał Kai. Spojrzałam na niego zła.
- Nie. - wydukałam. - Chyba.
- Przepraszam Norene. - pokiwał głową. Wziął mnie pod ramię i posadził na kanapie. Wyprostowałam się z bólu, najwyraźniej zbiłam sobie kość ogonową. Kai przyniósł mi tabletki przeciwbólowe.
- Dobrze, że od dziś mamy wolne, bo nie wiem czy będę mogła chodzić. - przypuściłam i połknęłam tabletki.
- Tak bardzo przepraszam. - stwierdził - A możesz powiedzieć jak to się stało ?
- Wszedłeś z takim hukiem do domu, uderzyłeś w tą szafkę. Nie wiem, chyba się wystraszyłam, straciłam równowagę i upadłam. - odpowiedziałam i powoli zaczęłam podnosić się z kanapy.
- Jeszcze raz przepraszam. Wiem, że się powtarzam, ale bardzo mi przykro. - powstrzymał mnie ręką i lekko się uśmiechnął - Może ja to zrobię, ok ?
- Dam sobie radę Kai. - odpowiedziałam mu pewnie. Tabletki zaczęły działać i uśmierzały ból.
- Nalegam, ja to zrobię. - powiedział i zabrał mi z ręki ozdobę, której nie zdążyłam powiesić.
Nie protestowałam już, bo wiedziałam, że to nic nie da. Uporaliśmy się ze wszystkim w kilka godzin. Na zewnątrz już dawno zrobiło się ciemno.
- Chyba będę już wracać do domu. - powiedziałam i ubrałam kurtkę.
- A nie chciałabyś zostać ? - zapytał. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Na noc ? - spytałam. Kai spojrzał na mnie i roześmiał się lekko.
- Na dzień. - odpowiedział z uśmiechem. - Pewnie, że na noc.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - przyznałam. Nie chciałam nocować w ich dormie, tym bardziej, że pamiętałam jeszcze kim był Channie.
- Dobrze. - odpowiedział Kai. Złapał mnie za rękę. - Nigdy do niczego cie nie zmuszę.
Mimowolnie uśmiechnęłam się i założyłam buty.
- Pa Lay. - pomachałam mu i wyszłam z Kaiem z domu. Podeszłam do samochodu i odwróciłam się w jego stronę.
- Wpadnij do nas jeśli tylko będziesz miała czas. - przytulił mnie mocno.
- Pewnie. - odrzekłam.
- Przyjdziesz do nas w wigilię ? - zapytał po chwili. - Bardzo zależy mi na tym żebyś była.
- Dobrze. - pokiwałam twierdząco głową. - Ok, jadę do domu Kai.
- Uważaj na siebie maleńka. - powiedział i pocałował mnie w czoło. Obdarowałam go uśmiechem i wsiadłam do samochodu. Włożyłam kluczyk do stacyjki i oparłam głowę o kierownicę. Po chwili ciszy jaka panowała na ulicy, zaczęło towarzyszyć mi uczucie niepewności. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i podniosłam głowę znad kierownicy. Zerknęłam przez przednią szybę, a moim oczom ukazał się cień. Jednak po chwili wpatrywania się w to coś przede mną stwierdziłam, że bardzo przypomina mi człowieka. Przestraszyłam się. Byłam sama, jedyną rzeczą, która chroniła mnie od tego czegoś był samochód. Zapięłam pasy, wbiłam pierwszy bieg i szybko zapaliłam światła. Przeszedł mnie dreszcz. Światła sięgały do miejsca, w którym stała postać. Pomimo wytężonego wzroku, nie zauważyłam już nikogo. Pomyślałam, że moja podświadomość robi mi figle. Ruszyłam więc i po 40 minutach byłam u siebie w domu. Zamknęłam garaż i skierowałam się wprost do kuchni. Shanti siedziała w salonie, była zaintrygowana oglądaniem jakiegoś romansidła. Zaparzyłam sobie herbatę, a po chwili byłam już obok niej.
- Hej. - powiedziałam. Dopiero teraz dotarło do mnie, że widziałam się z nią 2 dni temu, pomimo tego, że razem mieszkałyśmy.
- Hej Nori. - odpowiedziała i upiła łyk z dużego kubka. - Gdzie byłaś ?
- U Kaia. - powiedziałam, dopiero teraz gorący kubek zaczął delikatnie parzyć moje dłonie, odłożyłam go więc na szklany stolik. - Jak minął Ci dzień ?
- Nie zgadniesz. - skręciła głośność na telewizorze i przekręciła głowę w moją stronę. - Sehun u mnie był.
- Tak ? - zapytałam zdziwiona. Od kilku dni, a nawet tygodni przychodził do mnie. Często przewijał się przez nasz dom, więc w końcu musiał natknąć się na Shus.
- No, wiesz siostra, - przerwała na chwilę - on chyba mi się podoba.
- Sehun co prawda jest przystojny. - przyznałam - Ale jakoś nie w moim typie.
- Za to w moim. - zachichotała Shus. Od dawna nie widziałam jej w tak dobrym nastroju. Uśmiechnęłam się.
- Zakochałaś się. - przyznałam. Shanti zaczerwieniła się.
- Przestań. - zaśmiała się i klepnęła mnie w kolano. - A Ty ? Co Ciebie łączy z Kaiem ?
- Nic. - odpowiedziałam.
- Teraz się uśmiechasz. - zauważyła Shus. - Wcześniej było źle, widziałam, że cierpisz, przez tego idiotę, który zniknął. - milczałam, a Shus kontynuowała - Nadal to widać, mimo to zauważyłam, że coraz lepiej czujesz się w towarzystwie Kaia.
Miała rację. Kai był cudowny. Troszczył się o mnie, zabiegał o moje względy, był przystojny.
- Może i tak. - przytaknęłam - Kai jest słodki. - przerwałam - Chociaż nie wiem czy coś by z tego wyszło.
- Sama widzisz, podoba Ci się. - powiedziała siostra. - A nie dowiesz się póki nie spróbujesz.
- Jestem pod wrażeniem. - przyznałam - Sehun dobrze na Ciebie wpływa, mam nadzieję, że wam się ułoży. - przytuliłam ją.
- A ja mam nadzieję, że ułoży Ci się z Kaiem. - powiedziała i odwzajemniła mój uścisk. Kilka godzin rozmawiałyśmy i wspominałyśmy czasy dzieciństwa. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam przy Shus. Obudziłam się dopiero po godzinie 13. Wstałam z kanapy, przetarłam oczy i poszłam do pokoju. Związałam włosy i od razu zabrałam się za sprzątanie. Kilka godzin później mój pokój był już posprzątany i ładnie ustrojony. Na zewnątrz temperatura wzrosła do -10 stopni. Połowa grudnia była wtedy już bardzo zimna. Wykąpałam się więc i ubrałam w czyste ubrania. Dość szybko zmrok przywitał ziemię, więc zapaliłam białe lampki w oknie i nad łóżkiem. Stwierdziłam, że będą pełniły świetne oświetlenie. Nie myliłam się. Światełka były świetne. Pokój był rozświetlony. Usiadłam więc na łóżku i zabrałam się za czytanie książki, którą dostałam na święta. Nadchodził wieczór, a ja zbliżałam się do najlepszego momentu w książce i wtedy w moim pokoju pojawił się D.O.
- Hej ! - krzyknął. Podskoczyłam i spojrzałam na niego.
- Przestraszyłeś mnie. - przyznałam. Włożyłam zakładkę do książki i odłożyłam ją na półkę.
- Nie chciałem. - powiedział - Dobrze, że jesteś.
- Tak, a o co chodzi ? - zapytałam
- Zaraz Ci wyjaśnię. - powiedział i usiadł obok mnie. Przez chwilę wpatrywał się we mnie, nagle wyjął zza pleców małe pudełeczko. Wpatrzyłam się w Niego, a on szeroko się uśmiechnął.

Brak komentarzy: