niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 5. - Mimo że nie trwało to długo, wieczność była by za krótka na opisanie tego.

Trwaliśmy chwilę w pocałunku. Byłem pod wrażeniem tego z jaką łatwością przyszła jej ta decyzja, z którą ja walczyłem. Kiedy jej usta przestały muskać już moje wargi, Norene mocno się we mnie wtuliła.
- Czuję to samo. - powiedziała cicho. Odsunęła się kawałek co również mnie zaskoczyło i wyprostowała się. - Ale ja nie jestem jeszcze gotowa na związek, przepraszam cię.
Byłem zdruzgotany. Najpierw mnie całowała, dobrze wiedząc, że na to wyczekuję, a teraz odtrącała. Zrobiło mi się smutno, nie wiedziałem co mam powiedzieć. Jej dłoń dotknęła mojego policzka. Nie mogłem oderwać od niej wzroku.
- Channie. - zaczęła - Nie chcę z Ciebie rezygnować, na prawdę. - przerwała i dotknęła drugą ręką mojej dłoni. - Po prostu chciałabym cię lepiej poznać.
- Dobrze, rozumiem. - odpowiedziałem. W tej chwili postanowiłem, że będę o nią walczył.
Norene uśmiechnęła się i jeszcze raz złożyła delikatny pocałunek na moich ustach. Wzięła mnie za rękę i pociągnęła w stronę wody.
- Wiesz, że już prawie północ, prawda ? - zapytała i wpatrzyła się w księżyc na niebie.
- Tak, wiem. - przytaknąłem. Nie chciałem aby ta chwila minęła tak szybko. - Chciałabyś jechać do domu, tak ?
Norene pokiwała twierdząco głową.
- Dobrze. - stwierdziłem. Skierowaliśmy się w stronę samochodu. Po kilkunastu minutach byłem już w dormie. Zamknąłem drzwi i udałem się do kuchni.
- Hej. - powiedziałem
- No cześć. - odpowiedział Kai - Gdzie byłeś ?
- Byłem z Norene. - rzuciłem i zabrałem zimną wodę z lodówki.
- To ta piękna brunetka ze szkoły ? - zapytał z zaciekawieniem.
- Tak. - odpowiedziałem i mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Chan, wiesz, że teraz zespół ma dość duży problem. Tao ma kontuzję, a Suho ledwo daje sobie radę.
- A w czym przeszkadza Ci Norene ? - zacząłem jej bronić. Przecież nie była niczemu winna.
- Zrozum, chcę żeby ten zespół przetrwał. Nie mamy czasu na oglądanie się za dziewczynami.
- Dam sobie radę. - odpowiedziałem zły i wyszedłem z kuchni wprost do mojego pokoju.
- Dobroduszny Kai. - rzuciłem sarkastycznie do siebie zamykając drzwi pokoju.
Od kiedy Ty się tak martwisz o stosunki damsko-męskie w naszym zespole, co ? - pomyślałem i rzuciłem się na łóżko. Dopiero teraz zmęczenie dało mi się we znaki. Zdjąłem spodnie, bluzę i przebrałem się w luźne spodenki. Gdy już przysypiałem odezwał się mój telefon. Zdenerwowany otworzyłem wiadomość. Gdy tylko doczytałem ostatnie słowa, załamałem się. Usiadłem na łóżko i odłożyłem telefon na szafkę. Zrobiło mi się słabo. Po chwili jednak zebrałem się w sobie, wyjąłem walizki i zacząłem się pakować. Cały czas moją głowę zaprzątała wiadomość. Gdy tylko zasunąłem spakowaną walizkę, przez myśl przebiegło mi coś innego.
- Norene. - powiedziałem. Moja frustracja i smutek osiągnęły apogeum. Mimo iż moje serce nie chciało jej zostawiać, musiałem to zrobić. Ubrałem się, wziąłem walizki, zamówiłem taksówkę i pojechałem na lotnisko. Kupiłem bilet, przeszedłem odprawę i wsiadłem do samolotu. Gdy tylko samolot wystartował, poczułem, że tracę wszystko. W dormie było jakoś inaczej. Wtedy myślałem, że wszystko się jakoś ułoży. Chciałem zapomnieć o niej, o tym co było, chciałem żeby było mi łatwiej.

*Norene*
Obudziłam się po godzinie 8. Szybko się ubrałam, pomalowałam i bez śniadania pojechałam do szkoły. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, żebym się spóźniła. Przeprosiłam więc nauczyciela i usiadłam w swojej ławce. Czas dłużył mi się do przerwy obiadowej. Wyszłam do parku, usiadłam pod drzewem i czekałam. 5 minut, nic. 10 minut, nic. 15 minut, nic. Zrezygnowana wstałam spod drzewa i wróciłam na kolejne lekcje. Wyszłam z ostatniej lekcji i skierowałam się do wyjścia. Gdy tylko zobaczyłam, że przed wejściem stoi jakiś tłum, zawahałam się. Ruszyłam jednak dalej. Kiedy tylko przechodziłam obok tłumu, ktoś się odezwał.
- Patrzcie jaka wsiowa dziewucha.
Stanęłam. Odwróciłam się i spojrzałam na osobę, która to powiedziała. Gdy tylko ją zobaczyłam, wiedziałam, że będzie źle.
- Na co się gapisz ? - zapytała i dźwięcznie się roześmiała. Tłum okazał się być płci męskiej. Najwidoczniej jej uroda dawała jej dużo większe pole do popisu niż myślałam.
- Na nic. - odpowiedziałam zła.
- O, strach pokazuje pazurki. - skomentowała - Może pokażesz nam jeszcze swój taniec kukurydzy, co ?
- O co Ci chodzi ? - zapytałam. To był błąd, że wdawał się z nią w dyskusję. Dziewczyna podeszła do mnie i wylała na moje ubranie resztkę soku winogronowego.
- Oups. - powiedziała i zasłoniła ręką usta. Byłam wściekła. Kiedy brunetka głośno się roześmiała, cały tłum poszedł w jej ślady. Zrobiło mi się źle. Wyszłam ze szkoły i pobiegłam na parking. Usiadłam w samochodzie i rozpłakałam się. Po kilku minutach usłyszałam pukanie w szybę. Wytarłam twarz i spojrzałam na osobę stojącą przed drzwiami. Odsunęłam szybę.
- Wszystko w porządku ? - zapytał chłopak o kruczo czarnych włosach.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Jestem Zhang Lay Yixing. - powiedział z uśmiechem i podał mi rękę przez otwarte okno.
- Norene Serine Swarowsky. - odpowiedziałam. Uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Norene, na pewno wszystko ok ? - dopytywał
- Tak Lay, jest ok. - odpowiedziałam. Po chwili obydwoje się zaśmialiśmy.
- Dobrze więc, - przerwał na moment - miłego dnia.
- Dziękuję, wzajemnie. - odpowiedziałam. Przekręciłam kluczyk i ruszyłam do domu. Dojechałam, zamknęłam samochód i szybko pobiegłam się przebrać.
Kiedy weszłam do kuchni, czekała mnie tam niespodzianka.
- Wszystkiego Najlepszego Norene ! - krzyknęła Shus i rzuciła mi się na szyję. Łzy poleciały mi po policzkach. Uścisnęłam ją mocno.
- Dziękuję. - odpowiedziałam. - A gdzie mama ?
- Kochanie, bardzo cię przeprasza, ale musiała jechać do klienta. - powiedziała Shus. Posmutniałam. Prawie w każde urodziny miała coś ważnego. Postanowiłam jednak się tym nie przejmować.
Odpakowałam prezenty i zaniosłam je do pokoju. Gdy tylko usiadłam na łóżku, żeby przeczytać streszczenie książki, którą dostałam od Shus, drzwi do pokoju otworzyły się, a w futrynie stanęła właśnie ona.
- Jakiś chłopak stoi przed drzwiami i twierdzi, że się znacie. - powiedziała Shus.
- Jak wygląda ? - zapytałam.
- Brunet, wysoki, szczupły. Bardzo przystojny. - powiedziała z uśmiechem. Uradowana szybko zbiegłam po schodach. Byłam pewna, że to Channie. Gdy tylko otworzyłam drzwi, moim oczom ukazał się zupełnie inny widok. Chłopak przed drzwiami nie był tym kim myślałam, że jest.

1 komentarz:

Unknown pisze...

JAK. TAK. MOŻESZ? Co to za sms był? Kto stoi tam za drzwiami? Nie robi się tak!!! ugh! ;-; czekam na następny! YEHET! <3