niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 4. - Życie jest zbyt krótkie, by być tylko przeciętnym w swojej miłości.

- Przepraszam cię. - powiedział Chan.
- Za co ? - zapytałam. Było mi trochę smutno, ale przecież nic sobie nie obiecywaliśmy.
- Że cię olałem. - przyznał
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam - Masz jeszcze ochotę iść do kina ?
- Tak, oczywiście. - powiedział i dopiero puścił mój nadgarstek. Wyszliśmy z klasy i skierowaliśmy się na parking. Całą drogę przemilczeliśmy. Kiedy miałam schować kwiaty do plecaka powstrzymała mnie ręka Chanyeola. Uśmiechnął się delikatnie i zabrał ode mnie kwiaty.
- Zawiozę je do twojego domu. - powiedział - O ile nie będzie Ci to przeszkadzać.
- Nie. - odpowiedziałam szybko i pokiwałam głową. - Pojedziesz za mną, dobrze ?
- Dobrze. - odpowiedział. Wyjęłam kask z plecaka i usiadłam na motocykl.
- Hola, hola, Ty tym przyjechałaś ? - zapytał z niedowierzaniem. Spojrzałam na niego i zachichotałam.
- Tak. - potwierdziłam - Jedziemy ?
Chwilę milczał i wpatrywał się w motocykl
- Jasne. - odpowiedział w końcu. Wsiadł do samochodu i pojechał za mną. Przez całą drogę zastanawiałam się co Chan tak na prawdę o mnie myśli. Wydaje się być na prawdę uroczym chłopakiem. - pomyślałam z uśmiechem na ustach. Ciekawiło mnie jeszcze po co dał mi te kwiaty. Sama nie wiedziałam co mam o nich myśleć, więc stwierdziłam, że będzie dla mnie lepiej jeśli po prostu założę, że są one za postawioną kolację ze wczoraj.
Zajechałam pod dom i zsiadłam z motocykla.
- Może chcesz wejść do środka ? - zaproponowałam
- Nie, dziękuję. - odpowiedział i podał mi bukiet. - Poczekam tutaj.
- Dobrze. - odparłam i pobiegłam do domu. Włożyłam kwiaty do wazonu, wskoczyłam do pokoju, przebrałam się i jak najprędzej wyszłam do Chanyeola. Stał tam, oparty o karoserię swojego samochodu. Kiedy spojrzał w moją stronę automatycznie się uśmiechnął. Nie wyglądałam kobieco, byłam raczej typem tych dziewczyn, które wolą "wygodnie", a nie "szałowo". Pomimo tego jego uśmiech sprawił, że serce zabiło mi mocniej. Podeszłam do Niego. Otworzył mi drzwi, a ja delikatnie wsiadłam do środka. Po chwili znalazł się przy mnie, a po kilkudziesięciu minutach byliśmy już w sali kinowej. Wychodząc z kina milczeliśmy więc miałam trochę czasu na przeanalizowanie akcji filmu. Niestety nie pamiętałam za dużo z tego co działo się na ekranie. Chanyeol rozpraszał mnie tak bardzo, że na niczym nie mogłam się skupić. Wsiedliśmy do samochodu, Chanyeol spojrzał na mnie i w końcu się odezwał.
- Mam dla Ciebie niespodziankę. - odpowiedział
- Tak ? - zdziwiłam się. Pokiwał twierdząco głową.
- Zaufaj mi, ok ? - spytał. Odpowiedziałam twierdząco. Chan odpalił samochód i podjechał pod budynek szkoły, zaparkował i odwrócił się znów w moją stronę.
- Zawiążę Ci oczy, ale nie bój się. Pamiętaj, mi możesz zaufać. - powiedział, po czym wziął kaszmirowy szal i przewiązał mi nim oczy. Pomógł mi wysiąść ze samochodu, złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w nieznane. Szliśmy kilkanaście minut, aż w końcu zatrzymaliśmy się. Chan puścił moją rękę, odwiązał mi oczy i zabrał z nich szal. Kiedy tylko spojrzałam przed siebie, zaniemówiłam. Widok, który znajdował się kilka kroków ode mnie zapierał dech w piersiach. Z zafascynowaniem przyglądałam się księżycowi, który odbijał się w tafli jeziora.

*Chanyeol*
Stała bez ruchu, bez żadnego słowa i przyglądała się widokowi przed sobą. Pamiętam kiedy sam odkryłem to miejsce. Wiem, że mało ją znam, ale uraczyła mnie ta mała osóbka. Była śliczna, miła i tak bardzo słodka.
- Chodź. - chwyciłem ją za rękę i wszedłem na pomost. Norene wyrwała mi rękę i stanęła przed nim, spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem. - Stało się coś ?
Norene pokiwała głową. Podszedłem do niej i spojrzałem w jej oczy.
- Boję się wody. Mój maleńki brat kiedyś wszedł na pomost. Konstrukcja musiała być słaba, bo deski zarwały się pod jego lekkim ciałem, a on wpadł do wody i się utopił.
Przytuliłem ją. Musiało być jej ciężko.
- Hej, Norene. - powiedziałem - Nie martw się. Pomogę Ci.
- Dziękuję. - powiedziała. Kątem oka widziałem jak wyciera łzy, które zdążyły spłynąć po policzkach. Odszedłem kawałek na pomost i wyciągnąłem do niej rękę.
- Zaufaj mi. - wyszeptałem. Norene podała mi ciepłą dłoń i niepewnie postawiła nogę na pomoście. Szybko weszła na pomost i mocno się we mnie wtuliła. - Bardzo dobrze. Nic Ci nie będzie, spokojnie.
- Chan, możemy stąd zejść? - ścisnęła ręce na mojej bluzie.
- Tak. - powiedziałem. Norene szybko zbiegła z pomostu i głośno wypuściła powietrze.
Wziąłem ją delikatnie za dłoń i zaprowadziłem na ławeczkę, która była schowana przy wielkiej wierzbie płaczącej. Usiedliśmy. Nie puściłem jej delikatnej dłoni. Po prostu nie chciałem tego robić. Siedzieliśmy w milczeniu przez kilkadziesiąt minut.
- Pięknie tu. - powiedziała cicho Norene.
- Miałem tylko nadzieję, że bardzo Ci się tu spodoba. - odpowiedziałem.
Kiedy jej wzrok powędrował w moja stronę, poczułem w brzuchu dziwne mrowienie.
- Tak ? - zdziwiła się. Pokiwałem twierdząco głową.
- Od dziś zamierzam zabierać Cię tutaj codziennie. - powiedziałem i przysunąłem się bliżej niej. Siedziała i wpatrywała się w moje oczy, delikatnie się przy tym uśmiechając. Zbliżyłem więc swoją twarz do jej twarzy. Czułem jej ciepły i drżący oddech. Nie byłem pewny czy chciałaby tego samego co ja. Mocno się wahałem, jednak zdecydowałem. Delikatnie ująłem jej twarz w swoje dłonie i uśmiechnąłem się.
- Norene, zauroczyłaś mnie. - wydusiłem z siebie. - Wiem, że jeszcze dobrze się nie znamy. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, jednak nic nie poradzę na to, że bardzo mi się podobasz.
- Za dużo gadasz Channie. - powiedziała i szybkim, ale delikatnym ruchem zatopiła się w moje usta.

1 komentarz:

Unknown pisze...

O ja cię *u* świetny *u* jeju jak słodko*u* czułam rosnące napięcie i w końcu się pocałowali ;3 czekam na następny <3 YEHET! <3