- Myślałam, że śpisz. - przyznałam i usiadłam na motocykl.
- Nie. - odpowiedziała krótko - Nudziło mi się więc chodziłam po domu i tak wylądowałam tutaj.
- Chcesz jechać ze mną ? - zapytałam.
- Nie, dzięki. - odpowiedziała - Wiesz, że to nie dla mnie, ja wolę 4 kółka. A po za tym, ja dziś nie mam zamiaru iść do szkoły.
- A to czemu ? - zapytałam zdziwiona. Shanti zawsze lubiła chodzić do szkoły, mimo, że jej frekwencja wynosiła zawsze 100%, miała duże problemy z nauką. Ja byłam jej odwrotnością, moja frekwencja nigdy nie była wyższa niż 80%, ale mimo to nauka nie sprawiała mi żadnych problemów.
- Jakoś nie jestem jeszcze gotowa żeby tam chodzić. - odpowiedziała - Mimo, że wszystko jest ok, jakoś nie mam ochoty tam iść. Pokręcę się dziś po mieście, odpocznę, może coś się zmieni.
- No dobrze. - stwierdziłam i otworzyłam garaż pilotem - Jeśli będziesz mnie potrzebować, dzwoń.
Shanti pokiwała głową i wróciła do wnętrza domu. Odpaliłam moto, założyłam kask i wyjechałam z garażu. Wbiłam pierwszy bieg, odkręciłam manetkę i ruszyłam. Kiedy silnik wszedł na wyższe obroty od razu zrobiło mi się lepiej. Fala zielonych świateł sprzyjała mi dopóki nie zaczęłam zbliżać się do miasta. Kiedy stanęłam na kolejnych czerwonych światłach, po mojej prawej ustał samochód. Mimo dźwięku silnika usłyszałam pukanie w szybę. Spojrzałam w prawo. W samochodzie siedziała grupka młodych chłopaków. Uśmiechnęłam się. Wtedy jeden z nich pokazał mi środkowy palec. Zdenerwowana odpowiedziałam mu tym samym. Gdy tylko zapaliło się zielone światło, ruszyłam z piskiem opon i z łatwością wyprzedziłam gburowatych chłopaków. Dojechałam do szkoły, zaparkowałam i pobiegłam do głównego budynku. Gdy tylko weszłam na pierwsze zajęcia, miałam wrażenie, że coś może się dziś wydarzyć. Zdzwonił dzwonek. Usiadłam w ławce, wyjęłam zeszyt na ławkę. Po chwili do klasy weszła nauczycielka. Wszyscy chórem powiedzieli piękne "Dzień dobry" i wrócili do swoich książek. Pierwsza, druga i kolejna lekcja mijały spokojnie. Gdy tylko przyszedł czas na przerwę obiadową, wyszłam ze szkoły i wesoło potruchtałam do parku na przeciwko. Usiadłam pod drzewem i wyjęłam sok. Upiłam łyk, wyjęłam szkicownik i gdy tylko wczułam się w spokój dnia, zaczęłam rysować. Po kilku dobrych minutach spędzonych nad szkicowaniem fundamentu wychyliłam głowę spod kartki. Kiedy mój wzrok nie ujrzał budynku, a Chanyeola, który stał przede mną i radośnie się uśmiechał, zaniemówiłam.
- Hej Norene. - powiedział wesoło
- Hej Chan. - odpowiedziałam
- Mam coś dla Ciebie. - powiedział. Przykucnął przede mną. Wtedy zauważyłam, że ma coś za plecami. Jego prawa ręka wysunęła się zza pleców, ukazując bukiet pięknych, czerwonych róż. Szeroko otworzyłam oczy, a po mojej twarzy rozlała się fala gorąca. Chan kucał przede mną z kwiatami.
- Z jakiej to okazji ? - zdusiłam powietrze. Brzmiałam jak krztuszący się samochód.
- Bez okazji. - odpowiedział i zaśmiał się delikatnie.
- O matko, nie wiem co powiedzieć. - przyznałam. Chan wręczył mi bukiet i usiadł obok mnie. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Podobają ci się ? - zapytał. Jedno spojrzenie wystarczyło.
- Są śliczne. - odpowiedziałam - Dziękuję Ci. - uśmiechnęłam się.
- Dobrze widzieć cię taką uśmiechniętą. - powiedział - Wiem, że ostatnią lekcję masz razem ze mną, więc co powiedziałabyś na to żebyśmy po szkole skoczyli coś zjeść ?
- Mam lepszy pomysł. - odpowiedziałam - Może pójdziemy do kina ?
- Dobry pomysł. - przyznał od razu Chan. - Więc spotkamy się po lekcji na parkingu, bo muszę jeszcze coś załatwić w kampusie, dobrze ?
Pokiwałam twierdząco głową. Do naszych uszu dotarł dźwięk dzwonka.
- Chodźmy. - rzucił Chan, złapał mnie za rękę, zwinnie podniósł z trawy i ruszył w stronę szkoły. Wzięłam kwiaty i pobiegłam za nim. Weszłam do klasy. Wszyscy siedzieli już na miejscach. Na szczęście nauczyciela jeszcze nie było. Usiadłam w ławce. Próbowałam opanować radość, która opanowuje moje ciało. Z trudem wytrzymałam do kolejnego dzwonka.
W końcu nadeszła ostatnia lekcja. Weszłam do klasy. W środku były tylko 3 osoby, wśród nich nie było Chanyeola. Postanowiłam usiąść w drugiej ławce. Po chwili dosiadła się do mnie pewna dziewczyna. Spojrzała na mnie, a później jej wzrok powędrował na tablicę. W końcu jednak odezwała się. Miała bardzo słodki i melodyjny głos.
- Hej, jestem Luna. - nadal wpatrywała się w tablicę. - A Ty ?
- Norene. - odpowiedziałam i spojrzałam na dziewczynę. Po chwili ona zrobiła to samo. Wyraz jej twarzy był dosyć surowy.
- Jesteś nowa ? - zapytała
- Tak. - przytaknęłam.
- Super. - powiedziała.
- Hej, Luna ! - krzyknął chłopak z końca sali. Luna przewróciła oczyma i spojrzała na chłopaka.
- Czego ? - odpowiedziała wulgarnie
- Co taka poważna jesteś ? - zapytał i podszedł z 2 innymi do naszej ławki.
Luna odwróciła się i znów spoglądała na tablicę.
- No Shin-Hye...
Luna ruszyła się z krzesła i chwyciła chłopaka za koszulę.
- Jeszcze raz powiedz mi Shin-Hye to zobaczysz, że pożałujesz. - zasyczała przez zęby.
- Przecież tylko się z Tobą droczę. - odpowiedział chłopak
- Luna, daj spokój. - powiedział Chan, który akurat wszedł do klasy.
- Kiedyś w końcu się doigra. - powiedziała Luna i szyderczo się uśmiechnęła.
Uśmiechnęłam się do Chanyeola. On nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Wyglądał jakby był zupełnie kimś innym. Nie przejęłam się tym.
- Hej, słyszysz mnie !? - zapytał ktoś. Spojrzałam na tą samą trójkę chłopaków, która droczyła się z Luną.
- Jestem Norene. - odpowiedziałam
- Jestem Kai, a to jest Sehun - pokazał na chłopaka po lewej - a to D.O. - pokazał na chłopaka po prawej.
- Miło mi was poznać. - odrzekłam.
- Wzajemnie. - uśmiechnął się Sehun.
- Luna, chodź do mnie. - powiedział Kai. Złapał za rękę Lunę i zaprowadził ją do swojej ławki.
- Jeśli Luna już tu nie siedzi, ja mogę zająć to miejsce ? - zapytał Sehun. Spojrzałam na Chana, który najwyraźniej był na coś zły. Spojrzałam jeszcze raz na Sehuna.
- Pewnie, siadaj. - odrzekłam z uśmiechem.
Sehun zadowolony usiadł ze mną i od razu zaczął rozmowę.
- Tak na prawdę jestem Oh Se-Hun, ale wszyscy mówią mi Sehun, a Ty ?
- Jestem Norene Serine Swarowsky. - odpowiedziałam i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Jesteś z Europy ? - zapytał z ciekawością
- Tak. - przyznałam mu rację - Pochodzę z Polski.
- Wow, to strasznie daleko. - powiedział - Jak czujesz się tu, w Korei ?
- Jest dobrze.
- Cieszę się. - uśmiechnął się - Podoba Ci się tu ?
- Tak. - pokiwałam głową twierdząco - Jest przepięknie.
- Najważniejsze żebyś dobrze się tu czuła. - przytaknął.
Kolejne minuty lekcji mijały, a nauczyciel nie przychodził. Wszyscy zaczęli się nudzić. Kiedy zabrzmiał dzwonek, wszyscy wyszli z klasy. Miałam już wychodzić, kiedy ktoś złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w głąb klasy.
1 komentarz:
Wooo luju o.O jaki rozdział świetny*u* czekam już na kolejny aż wyda się kto złapał ją za rękę i o co chodzi Channiem? :( <3
Prześlij komentarz